Nie chodzi o pomoc, o jałmużnę (za pieniądze ksiądz się modli), tylko o narzędzia, o możliwości. Nie sztuka dać małą rybkę, tylko wędkę.

 

Byłem wczoraj z synem w schronisku dla małych zwierząt w Jeleniej Górze. Syn chce koniecznie mieć własnego psa. Spodobał mu się mały, biały piesek, który był w boksie nr 3. Niestety okazało się, że jest już na liście eksportu do Niemiec. Opiekun pokazał nam innego półtora miesięcznego szczeniaka, który musi ze trzy dni pozostać, matka go karmi i czeka na oględziny znachora. Generalnie były tam same kundle. Mało przyjazne psy i suki.
W domu rozprawialiśmy nad imieniem. Dla psów padły: Cudo, Dłużnik, Dziedzic, Iwan, Klin, Kroczek, Łapa, Mróz, Musiał, Paczka, Papa, Pokój, Popis, Sikora, Siusiak, Smoleń, Sobek, Talk, Wilk. Dla suk padły imiona: Dzika, Machaj, Zatkaj, Zawiła, Zośka. Pies musi na siebie zarobić. Ma być i do głaskania i do zdjęcia. I do pilnowania i do obrony. I do zabawy i do warczenia. Ma być odpowiednim członkiem rodziny. Mamy dylemat. Pomóżcie.
Są jeszcze wolne miejsca w tym schronisku. Trzeba by tam kogoś umieścić, bo jak wszystkie psy wyeksportujemy to umrze to schronisko. Zostanie nam Brat Albert.
Grzegorz Niedźwiecki - KWW Kukiz’15 – 1.11